środa, 20 lipca 2011

Lanja na Kaukazie

No to czas odpocząć od azjatyckich i bliskowschodnich klimatów i tym razem coś post-sowieckiego zapodać. Bilety w łapce, wylot, 11 września, jak symbolicznie, hmmm...Gruzja! Whyyyyyy? Nie mam bladego pojęcia. Właściwie sama nie wiem, skąd mi się nagle bierze myśl, żeby pojechać do danego kraju. Myśl się pojawia przez sekundę, zaczyna pulsować, a potem już zupełnie bezceremonialnie domaga się uwagi.
Sprostowanie: Marcin Meller i jego książka Gaumardżos NIE BYŁA inspiracją. Przeczytałam ją już gruuuuubo potem. Polecam zresztą, mam i chętnie pożyczę - lekko się czyta, ze śmiechu kwiczy i ładne zdjątka można se obejrzeć. W recenzji tego dzieła znalazłam zresztą jedno zdanie, które chyba całkiem trafnie oddaje gruzińskie klimaty: "W Gruzji wyjście do sklepu po zapałki kończy się dwudniową imprezą". Bo w Gruzji się tańczy, ucztuje, pije, wznosi toasty i dużo się śmieje. O to to to. To jest kraj dla mnie:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz