piątek, 31 sierpnia 2012

Sto lat!

Dziś Dzień Bloga.
Mojemu blogowi zatem należy się wpis jak przysłowiowemu psu zupa. Dwa tygodnie z haczykiem do wyjazdu, a z przygotowaniami jestem w czarnej d.upie, równie przysłowiowej.

Pasek z ukrytym schowkiem na kasę dziś zakupiłam. O. Stary się już zużył, więc chyba już jestem backpackerską weteranką, skoro zaczynam w-y-m-i-e-n-i-a-ć sprzęt. Yes, yes, yes!

Pani w sklepie pokazała mi money belt z krótkim schowkiem na banknoty, ale co ja bym zrobiła z takim mizernym schowkiem? Góra cztery papierki by się tam zmieściły. A w Uzbekistanie bankomaty działają na słowo honoru. Ponoć dzieciaki gumą do żucia otwory zatykają. To ci bankowość dopiero, post-Soviet version hi-tech :D

Jak każe tradycja, przed wyjazdem przeziębienie zaliczyć mus. Smarkata, kichata, w chacie uziemiona, przynajmniej będzie czas w sieci poszperać, jakiś hotel na pierwszy nocleg zarezerwować, pobratać się z taszkienckimi salseros, kizomberos, tangeros, couchsurferos i whateveros :)

wtorek, 14 sierpnia 2012

Lanja w Uzbekistanie

W odpowiedzi na liczne zapytania moich pobratymców uprzejmie informuję, że n-i-e w-i-e-m, w jaki sposób zrodził się pomysł na Uzbekistan. Przyszło do głowy i już. A właściwie w głowie mi zadźwięczały trzy nazwy: Samarkanda....Buchara...Chiwa...Od dźwięku do mapy i masz babo placek, tak powstaje fiksacja :)

Ale... proszę proszę, okazuje się, że nie jestem w tej dziwacznej motywacji odosobniona. Czytam sobie Colina Thubrona "Stracone serce Azji" i co widzą moje piwne oczęta? "Samarkanda. W tym dźwięku można się zakochać". No i co? Okazuje się, że ja i Mr. Colin mamy coś wspólnego. Tyle że ja nie zarabiam na tym brytyjskich funciaków, to jest ta subtelna różnica :)

Teoria się sprawdza. Powiedzmy sobie: "Damaszek." Brzmi pięknie. Albo: "Byłam w Bejrucie", łaaaał, to dopiero lans...Podobnie działa na mnie słowo "Patagonia". Albo swojskie "Łemkowszczyzna." Albo na przykład, taki rejon w Uzbekistanie, który zwie się, uwaga, "Karakalpakstan." Mhmmm. Music to my ears, brzmi trochę jak z Akademii Pana Kleksa, co nie? Nieważne, co tam jest, muszę tam dotrzeć, koniec, kropka.

No to komu w drogę, temu trampki. Jeszcze miesiąc, odliczanie trwa.