sobota, 5 października 2013

Batumi - Kutaisi

W Batumi rano burze - uciekamy zatem, zgodnie z naszym planem, ktory mowi, "zero planow - isc, ciagle isc, w strone slonca".
Rano nasz gospodarz prowadzi ozywione negocjacje z mlodymi ludzmi pochodzenia arabskiego. Arabusy na prostytutki przyjechali, przy czym Giorgi dosyc stanowczo powtarza, ze na zabawe, to do miasta, prosze bardzo, ale on nie pozwoli na 'ladies' na kwaterze, i zadna tam Sodoma i Gomora, bo tu rodzina, dzieci mieszkaja, i sasiedzi obok.
Prostytucja w Batumi, od czasu gdy naokolo w arabskich krajach rozruchy sie zaczely, kwitnie. Wlascicielom prywatnych kwater nie raz zdarzalo sie z wielkim hukiem wywalac amatorow platnego seksu.W przewodniku wyczytalam, ze duze hotele maja nawet taki "serwis" za dodatkowa oplata. Po prostu Tajlandia Kaukazu....
Batumi


Ruszamy w kierunku Kutaisi, skad za kilka dni wylatujemy. W Kutaisi leeeeeeejeeeeeee....no i co by robic w taki deszczowy dzien, moze skoczymy do monastyru Gelati, tam przynajmnniej na glowe nie bedzie padac. Lud tu pobozny zyje wielce - nie tylko ze wzgledu na niezliczona liczbe monastyrow, swiatyn i krzyzy. W stolicy kraju, na przyklad, polowa autobusu zegna sie po trzykroc, gdy autobus przejezdza obok cerkwi. Albo, o, idzie sobie ulica mloda parka - obejmuja sie, tula, po czym nagle przechodzaca obok duzego kosciola, obracaja sie i z zamaszystym uklonem znak krzyza robia.

A w Gelati leje. Ogladamy slubna ceremonie, gdzie mloda para w zlotych koronach na glowie przysiega sobie wiernosc po wsze czasy, a milosierni Niemcy zabieraja nas swoim kamperem w droge powrotna do Kutaisi. Na moje ciekawskie pytania, jak sie po gruzinskich drogach jezdzi (krowy, szaleni kierowcy, gorskie zakrety) Niemiec odpowiada: "Taaaaaa, Gruzini sa baaaaardzo mili, ale kiedy NIE siedza za kierownica''....

Wracamy na kwatere, gdzie nasz gospodarz oskarza mnie o szpiegostwo - ponoc za duzo pytam :P. 

Zdjecie: Na targu - gruzinskie snickersy - czurczkwele:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz