środa, 25 września 2013

Zbuntowana Abchazja

Niesprzyjajaca pogodowa aura wygania nas z Mestii, uciekamy wiec do Abchazji. Zbuntowana republika gruzinska, bedaca protektoratem rosyjskim, w 1993 r. wywalczyla sobie niepodleglosc, dosc krwawo zreszta. Uznawana jako panstwowosc  tylko przez kilka krajow na swiecie, w tym Rosje, Wenezuele i kilka panstewek, o ktorych w zyciu nie slyszalam :). Stosunki z Gruzja napiete do dzis, Gruzja wciaz marzy, by abchaskie wybrzeze wrocilo do macierzy.

Rano mamy prikaz od naszej gospodyni w hostelu (Gruzinki z Abchazji, ktora 20 let temu musiala tam dom zostawic i przeniesc do gruzinskiego miasta przy granicy), by prosto po przejsciu granicy nie petac sie, tylko od razu w autobus i do stolicy. Zlodziei nie brakuje, wiec losu lepiej nie kusic.
Po gruzinskiej stronie rzezba- pistolet skierowany w kierunku Abchazji, z zawiazana na supel lufa. To chyba dobry znak ;)

Po abchaskiej stronie granicy strzeze rosyjski "korpus pokojowy". Pakujemy sie do autobusu i ruszamy. Po drodze dziadek wspomina, jak Gruzini i Abchazi do siebie strzelali, a my ogladamy zrujnowane, opuszczone domy, do ktorych oknami i schodami wpycha sie zdziczala winorosl. Trafilysmy idealnie w rocznice odzyskania niepodleglosci - bilbordy z zolnierzami trzymajacymi dzieci i karabiny i inne tego typu motywy ubarwiaja nieco jesienny krajobraz.

Sukhumi - stolica Abchazji - piekne wybrzeze i masa rosyjskich turystow. Rosyjski zreszta panuje tu wszedzie - dziwne - lokalsi walczyli o swoj jezyk, a teraz gawarim po ruski i tak. Bardzo powoli sie tu wszystko odbudowuje, jesli porownac z Jugoslawia, w ktorej kotlowalo sie mniej wiecej w tym samym czasie.
Zwiedzamy znajdujacy sie niedaleko Suchumi monastyr Nowyj Afon i wielkie jaskinie z tlumami Rosjan. Poza tym NIKOGO. Wydaje sie, ze tylko my i Norweg z hostelu to jedyna pozarosyjska reprezentacja :D

A potem... potem zaczyna lac - jakies 36 godzin. W trakcie deszczowej wycieczki autokarem na jezioro Ritsa wiemy juz dlaczego - to Ruscy chemikaliami oczyszczaja niebo nad Soczi, bo trzeba na czas olimpade przygotowac :)

No to se zesmy Abchazje zobaczyly :/
Zarzadzamy odwrot - i nastepnego dnia prujemy w strone granicy. Tam czeka nas male przesluchanie - najpierw Rosjanie: "Czy Gruzini was o cos pytali, jak jechalyscie w strone Abchazji?". Potem Gruzini: "Gdzie bylyscie? co widzialyscie? zdjecia robilyscie? Z kim sie spotykalyscie? Bedziecie jeszcze wracac do Abchazji?". Nic prawie nie widzialysmy, deszcz padal :D.

Jedyne wyraxne zdjecie, ktore zrobilam, miod abchaski :D 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz