W drodze do wodospadów Ouzoud adoptujemy Niemkę. Dziewczę pracuje dla organizacji pozarządowej i ma tydzień wolnego. Bardzo sobie chwali - mieszka u marokańskiej rodziny, która też ją zaadoptowała - o zmroku jej z domu nie wypuszcza.
Droga na wodospady jak Krupówki - tyle że na Krupówkach małpek nie ma. Chyba. A przynajmniej nie w takiej liczbie. I tylu turystów niemieckich.
Szukamy transportu na dalszą drogę i szczęście nam sprzyja, ruszamy ściśnięci jak szprotki w grands taxi serpentynami przez góry Atlasu Średniego.
Bani Mallal. Miasto, którego nie ma w przewodnikach. Musimy u zamocować, aby skrócić sobie drogę do Fezu następnego dnia. Warto być w mieście mało atrakcyjnym dla turystów. Takie miejsce to autentyk. Dziś dowiadujemy się, że jesteśmy tu bezpieczni pod obserwacją ogółu- tu każdy jest świadkiem. No i mamy się wystrzegać złych ludzi. Po czym poznać złych ludzi? Po twarzy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz