Prawdziwy Sajgon |
Drugi raz bomby zlatywaly na palac, Prosze Panstwa, gdy w 1975r. Viet Cong wygrywal wojne z Amerykanami. Pilot-szpieg, ktory dokonal tego brawurowego wyczynu jako byly bohater zostal potem wiceprezesem wietnamskich linii lotniczych. To sie nazywa kariera - od szpiega do wiceprezesa. Takiej sciezki to chyba nawet nasze HR-y nie wymysla:)
Nie udaje mi sie isc niestety do Muzeum Wojny Wietnamskiej. Moze nic nie trace - ale z drugiej strony, totalnie mnie zadziwia zupelnie inne podejscie Wietnamczykow do tej wojny - zero martyrologii w codziennym zyciu, ani powracania do tego co bylo. Amerykanie tymczasem odmieniaja slowo "Wietnam" przez wszystkie przypadki i tam, zeby zostac senatorem, nie trzeba byc bohaterem, sam status weterana w zupelnosci wystarczy.
To tyle z refleksji mniej lub bardziej glebszych. No to Good Bye Wietnam! To juz koniec audycji na dzis, dziekuje Panstwu za uwage, jutro slyszymy sie z Bangkoku...
Towarzysz Ho Chi Minh wiecznie zywy |
Za czasów naszych staruszków odpowiednikiem Sajgonu jako określenia niezłego bajzlu było słowo Meksyk. Co ciekawe w Meksyku żadnych bombardowań sobie nie przypominam.:)
OdpowiedzUsuńA prezydencki pałac zapewne arcydzieło czystego modernizmu (lub brutalizmu), które miało to nieszczęście powstać w totalitarnym państwie i zostanie zapomniane. W takiej Francji, czy innej Hiszpanii kolejki studentów architektów by się pewnie ustawiały w kolejce do zwiedzania.:)
Misiek vel Valec
Misiek, zapewniam cię, że stałam w kolejsce:)
OdpowiedzUsuń