sobota, 30 października 2010

"I survived Saigon"

Koszulki z takim napisem mozna sobie zakupic tamze. Chyba sobie na taka zasluze, bo nie tylko przechodze przez ulice na tzw. "pchle" (czyli podczepiam sie pod lokalsa), ale nawet autobusem miejskim organizuje sobie transport do i z lotniska. Zobaczyc cos w Sajgonie majac tylko 5 godzin to nie lada wyczyn.
Prawdziwy Sajgon
Moj wybor pada na Palac Zjednoczenia, czyli wspanialy przyklad architektury lat 60-tych XX wieku. Czyli w srodku cos mniej wiecej jak poznanski Novotel w bardziej ceremonialnym wydaniu, bo palac byl budowany dla Prezydenta. Ze schronem, bo na prezydenta-tyrana juz raz jego wlasna armia bomby zrzucala. Do dwoch razow sztuka, bo go w koncu dopadli zreszta. A tu prosze - na Kubie Fidel tak dlugo sie trzyma i nic. Inna mentalnosc chyba.

Drugi raz bomby zlatywaly na palac, Prosze Panstwa, gdy w 1975r. Viet Cong wygrywal wojne z Amerykanami. Pilot-szpieg, ktory dokonal tego brawurowego wyczynu jako byly bohater zostal potem wiceprezesem wietnamskich linii lotniczych. To sie nazywa kariera - od szpiega do wiceprezesa. Takiej sciezki to chyba nawet nasze HR-y nie wymysla:)

Nie udaje mi sie isc niestety do Muzeum Wojny Wietnamskiej. Moze nic nie trace - ale z drugiej strony, totalnie mnie zadziwia zupelnie inne podejscie Wietnamczykow do tej wojny - zero martyrologii w codziennym zyciu, ani powracania do tego co bylo. Amerykanie tymczasem odmieniaja slowo "Wietnam" przez wszystkie przypadki i tam, zeby zostac senatorem, nie trzeba byc bohaterem, sam status weterana w zupelnosci wystarczy.
To tyle z refleksji mniej lub bardziej glebszych. No to Good Bye Wietnam! To juz koniec audycji na dzis, dziekuje Panstwu za uwage, jutro slyszymy sie z Bangkoku...


Towarzysz Ho Chi Minh wiecznie zywy

2 komentarze:

  1. Za czasów naszych staruszków odpowiednikiem Sajgonu jako określenia niezłego bajzlu było słowo Meksyk. Co ciekawe w Meksyku żadnych bombardowań sobie nie przypominam.:)
    A prezydencki pałac zapewne arcydzieło czystego modernizmu (lub brutalizmu), które miało to nieszczęście powstać w totalitarnym państwie i zostanie zapomniane. W takiej Francji, czy innej Hiszpanii kolejki studentów architektów by się pewnie ustawiały w kolejce do zwiedzania.:)
    Misiek vel Valec

    OdpowiedzUsuń
  2. Misiek, zapewniam cię, że stałam w kolejsce:)

    OdpowiedzUsuń