piątek, 15 października 2010

Wioski Akha - retrospekcja


Retrospekcja, bo internetu w laotanskich wioskach jeszcze nie podlaczyli. Okazuje sie, ze w Muang Sing jest jeszcze grubo przed sezonem i jestesmy jedynymi osobami, ktore maja ochote pobawic sie w Bronislawa Malinowskiego i udac sie na trekking z noclegiem w wiosce - juz mi sie zaczyna podobac. Oplacamy przewodnika i ruszamy z plecakami w gorki. Czesc rzeczy zostawiamy u mamy wlasciciela agencji (zbyt szumna zreszta nazwa na biurko i mape wyrysowana pisakami). Mama jest szamanka, i jesli nam starczy czasu po powrocie, znajdzie mi meza. Upewnilam sie, ze w taki metafizyczny sposob, i nie przejdzie sie po wiosce i podstawi jakiegos laotanskiego narzeczonego:) chociaz....widzialam tutaj facetow noszacych male bobasy na plecach, wiec moze jednak? Mowie wam, dziewczeta, wtrynic takiemu dzieciaka.... i do kosmetyczki. Taki Laotanczyk nie tylko dziecmi sie zajmie, ale i strawe ugotuje, jak nasz przewodnik na przyklad. A wracajac do wiosek, to ludzkie zoo jak najbardziej..ale w druga strone. Juz wiem, jak sie czuje malpa w zoo - wlasnie tak jak ja, kiedy po wejsciu do wioski i rozgoszczeniu sie w chacie wodza gapi sie na mnie jakies 30 par dzieciecych oczu. Przewodnik nie pozwala zreszta rozdawac niczego dzieciakom, gifty mamy dac rodzicom - nie chca, zeby potem biegaly z wyciagnietym lapkami za bialasami i krzyczaly o cukierki.  Idziemy na krotki spacer zobaczyc szkole - oczywiscie w asyscie. Asysta zreszta w pewnym momencie zaczyna sobie cos wyrywac. Wyglada to to jak kawalek plastra miodu, ale okazuje sie byc wysokobialkowym i zdrowym kawalkiem czegos z larwami. Sadzac po zapale zajadajacych sie, to jest chyba naprawde mega hit kulinarny.
Po zlozeniu gratow - mycie sie w publicznym strumyku. A wlasciwie pranie i mycie, bo nie mam saronga i  XIX-wiecznym sposobem szoruje sie w tunice. Przy asyscie jakichs 5 par chlopiecych oczu. Wieczorem kolejne odslona ludzkiego zoo - 30 par dzieciecych oczu zastapilo jakies 20 par oczu takich plus minus pietnastoletnich. Dodac trzeba, ze nie ma tu mowy o zadnej przebierankach w tradycyjne stroje i cepelii - chlopaki sie odstawili jak na disco, komorki z muzyka takowa brzecza jednakoz. Odstawieni chyba zreszta na nasza czesc - szlak dla turystow otwarty zostal dopiero w styczniu tego roku, wiec wizyty bialasow nie zdazyly im jeszcze obrzydnac :) Po czym po tych wszystkich odwiedzinach kieliszek whisky produkcji plemienia Akha chlapneli (lepsza niz Johnny Walker, mowie wam) i razem z rodzina wodza poszli spac . Zasypiajac pomysleli, ze w zyciu nie widzieli tyle prosiakow w jednym miejscu na raz. Wolna chodzacych na dodatek.

PS. Umiem juz paleczkami wybierac orzeszki z ryzu.

9 komentarzy:

  1. Ania gratulacje w sprawie orzeszków. Ja potrawię jeść sam ryż, ale jak jest mocno rozgotowany :)

    Co do mężczyzn zajmujących się dziećmi i gotujących (smaczne, nadające się do spożycia potrawy) to w Polsce też mamy takich bez liku. No dobra może przesadziłem ale kilku się znajdzie.

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Servus Anna!
    Mmmmmm - zaciekawił mnie bardzo ten "plaster miodu z dodatkami"... Co prawda przed chwilą spożyłem na śniadanko kanapkę z paprykarzem szczecińskim lecz po lekturze Twego dziennika mam jednak wrażenie, że /co najmniej kulinarnie/ "coś tracę" :)
    Nawet na pewno!

    Trzymaj się - pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. A propos mężczyzn gotujących w Polszy: wczoraj ugotowałem zupę gulaszową po węgiersku, nieoczekiwanie wyszły tego dwa gary, chyba na cały tydzień tego wystarczy.:)Abstrahując od ilości, ale i jakość była niezła. Normalnie się zachwycałem moimi kulinarnymi umiejętnościami, a nie dzieje się to często. I z racji tego, że nie często gotuję, i z racji tego, że nie zawsze mi tak wszystko wychodzi.:)
    Aniu, ja chcę zdjęcia Ciebie w laotańskiej kąpieli, a nie mi tu jakieś małpki na drzewkach wrzucasz...:)
    mcvalec

    OdpowiedzUsuń
  4. Misiek, zachowuj sie, mnostwo ludzi czyta mojego bloga:) zdjecia wyszly takie se, a nie moglam wrzucic niewyraznych tej

    OdpowiedzUsuń
  5. hmmm...
    czyli jednak zoo

    OdpowiedzUsuń
  6. Ana, mogłyście chociaż jakiś wierszyk opowiedzieć albo odegrać krótkie przedstawienie - nie często spotyka się taką widownię:) Pozdrowionka S.

    OdpowiedzUsuń
  7. Staszko, ale spiewanki byyyyyly. po obu stronach! najpierw chlopaki wieczorem po wielu ustaleniach i z zawstydzonymi minami zaspiewali jakies rzewne piesnie, a potem my sie zrewanzowalysmy. Zaserwowalysmy "Wlazl kotek na plotek". Tylko to niestety znalysmy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tyle śpiewów przy tegorocznych ogniskach a Wy im tylko Wlazkotka... S.

    OdpowiedzUsuń
  9. takiego spiewania jak te wasze przy ognisku wolalysmy im zaoszczedzic:)

    OdpowiedzUsuń