Meknes jest również miastem sułtańskim, niestety wszystkie pałace pozamykane dla publiki. Podobnie jak pałac królewski, królewskie pola golfowe takoż wysokim murem otoczone. Znów udaje nam się zapętlić, gdy próbujemy tym razem obejść monarsze dobra. Po lewej stronie mamy więc mur, a za nim, jak podejrzewamy, śmierdzące bogactwo, a po prawej, i tu nie podejrzewamy, ale czujemy nosem, śmierdzącą biedę. W sumie może nie ma co narzekać, Mohamed VI uważany jest za oświeconego monarchę, który stara się poprawić sytuację kobiet. Zakazał małżeństw poligamicznych, a kobiety po rozwodzie również mają prawo do opieki nad dzieci. Żonę, inżyniera informatyka, król poznał zresztą ponoć wizytując jedno z przedsiębiorstw w Fezie.
Niestety, ku naszemu ogromnemu żalowi, Doris w szczególności, nie udaje się nam zwiedzić stadniny koni arabskich. Decyzją dyrekcji zwiedzanie jest zabronione. Zamiast tego idziemy się pogapić na owce pasące się na skwerku w środku miasta i na studentów na największym uniwersytecie. Studenci też się na nas gapią, owce, wprost przeciwnie, raczej nas zlewają.
A teraz kilka didaskaliów do fotek. Poniżej ta góra glinianych naczyń to tadżiny. Gotuje się w nim danie zwane tadżinem - warzywa z mięsem, sos z mięsem, cokolwiek się nawinie. Stawia się toto na ogniu i na taki naczyniu ze stożkiem się ta pychota gotuje.
A tu typowa herbaciarnia. Bywalcami są wyłącznie panowie, którzy siedzą nie twarzą do siebie, ale do ulicy. Jak w kinie. Siedzą, obserwują, komentują. Jak to faceci.
Jeśli jesteś nawalony, a taxi są niebieskie, to jesteś w Meknes. W Marrakeszu żółte, a Fez poznasz po czerwonych taksówkach. Są to tzw. shared taxi, czyli służą jako transport miejski z ustaloną stawką po mieście za jedno miejsce. Wyrzuca cię kierowca gdzieś tam mniej więcej. Co mnie bardzo dziwi, nie możemy zapakować się tam w czwórkę, tylko dzielimy naszą 4-os ekipę na pół i jedziemy dwoma autami. Co jest o tyle dziwniejsze, że na podróże shared taxi na długie dystanse pomiędzy miastami pakujemy się w czwórkę na tylnim siedzeniu, gdyż azaliż taxi jest przewidziana na 6 pasażerów plus kierowca. I tak se jedziemy jak śledzie w beczce. Dosłownie, bo tak się podobno nazywa ta marka Mercedesa, o czym, jak typowa baba, nie miałam bladego pojęcia. Podróże jednak kształcą, co nie?
Nie wiedziała, że to beczka. (Facepalm)
OdpowiedzUsuń