poniedziałek, 13 lipca 2015

MUTSO - SZATILI


Rano budze sie, a wszyscy juz prawie poszli. No, nie wszyscy, sunia, Tuszetia, ktora z Polakami droge z Omalo pokonala, postanowila zostac z nami. Pogoda pochmurna, trzeba sie zbierac, zeby przejsc ostatnie 12 km droga do Szatili. Sucha stopa i glowa.
W polowie drogi zatrzymuje sie jeep. Gruzin z Tbilisi odrestaurowuje twierdze w Mutso, podwiezie nas do samego Szatili. Tuszetia dostaje na pocieszenie przy rozstaniu polska kielbase i polski pasztet. Mam nadzieje, ze jacys dobrzy ludzie ja przygarna. 
Szatili to juz Chewsuretia. Nie ma juz tuszetyjskich kowbojow (a trzeba przyznac, ze w tych kapeluszach i z reka zawadiacko oparta na biodrze robia wrazenie :), i nie ma juz takiej serdecznosci jak u mieszkancow Tuszetii. Jakos nam trudno sie z nasza gospodynia skomunikowac. W koncu udaje sie zamowic posilek i idziemy sie kapac w wykafelkowanej lazience. Wiecie ile czasu moga spedzic cztery baby w lazience po kilkudniowym trekkingu? Duuuuuzo :P
Lezymy sobie i pachniemy, gdy nagle wpada Elena i ciagnie mnie za rekaw. Przed domem czeka Hans z moim sandalem marnotrawnym. Wiedzialam, ze do mnie wroooooociiiiiiii....Sandal. nie Hans :) Okazalo sie, ze Czesi sandala znalezli i grzecznie Hansowi oddali. 
Odstawilismy wiec gruzinska wersja Kopciuszka i Hans wraz z Giorgim dostali zaproszenie na pozegnalna kolacje. Oni ida jutro dalej, do Kazbegi, mu jedziemy do Tbilisi. Jestesmy im wdzieczne niezmiernie, gdyby nie oni, nie dalybysmy rady. Fakty sa niezaprzeczalne, mialysmy wiecej szczescia niz rozumu.


Gruzinski ambulans i czysta kobieta :)

A tak wygladaj 3 czyste kobiety i twierdza Szatili :)



2 komentarze:

  1. Anka jak Hans za Toba pół Gruzji z sandałem przebył to trzeba było jak w Kopciuszku zakonczyc ;-)

    OdpowiedzUsuń