Nie jestesmy mocne w porannym zbieraniu sie. Rycerze juz dawno poszli, Niemcy i Czesi dawno poszli, a my jak ta sojka za morze...
W koncu komu w droge, temu woda ze strumiena do butelki, do tego tabletka do uzdatniania i naprzod marsz! Mamy do pokonania kilka mostkow przez rzeke. Maszerujemy nie za dlugo, gdy mamy do wyboru: albo sandaly zakladac i rwacy strumien z lodowata woda pokonywac, albo po sliskiej kladce sucha teoretycznie stopa przechodzic. Kipiel ponizej kladki przekonuje mnie o slusznosci pierwszej opcji. Po przejsciu strumienia nagla zza gorki wylania sie Hans. "Teraz przed wami trudne zadanie". Czuje sie przez chwile jak w jakims pieprzonym reality show. Nie ma mostu przez rzeke. Trzeba ja przejsc. Inne dziewczyny daly rade, zapewnia Hans. Taaaaak.
Przechodzenie przez rzeke wyglada tak jak na zalaczonych obrazkach. Lekka jak piorko Mal prawie splynela, na szczescie Czech w miare szybko zlapal :)
Idziemy dalej. Wszyscy jak zwykle juz poszli, w koncu przelecz Acunta czeka. Nie uszli za daleko. Kolejny most, ktorego nie ma. I rzeka jeszcze glebsza. Wszyscy czekaja. Giorgi u mijajacego nas po drodze dziadka zalatwil konia, ktory za 5 lari od lepka przewiezie nas i nasze bagaze. Od nas kon dostaje 10 lari na ekstra obiad.
Juz chyba wszystkie rzeki pokonane. Teraz, kiedy rycerze nas juz przez wszystkie przeszkody przepchneli (nie mieli wyjscia, mowi Doris, skoro pomogli nam przez jedna, nie mieli juz odwrotu), przed nami najwieksza, przelecz Acunta, 3400 costam m. n.pm.
Ale najpierw....tea time u pasterza :)
Wlazlam |
Teraz trzeba zlezc |
Jak temperatura rzeki?
OdpowiedzUsuńraczej niska :)
OdpowiedzUsuńfakt, gorące źródła to nie były...
OdpowiedzUsuń