Nic to. Dobra strona jest kolacja, w trakcie ktorej Wietnamki demonstrowaly, w jaki sposob spozywa sie wietnamskie jedzenie - papier ryzowy zamoczyc w wodzie, wsadzic salate i ogorka i olbrzymiego kalmara. Bach do miseczki z sosem i do paszczy. A te siki Weroniki, o ktorych byla mowa w poprzednich odcinkach to herbata z lotosu.
Nawiasem mowiac, na moje oko Wietnamki podrozuja z Francuzami w ramach sponsoratu. Czy jest w ogole takie slowo??? Jesli nie ma, to wlasnie wymyslilam. Jest to dosc powszechnie tu spotykane skrzyzowanie mecenatu ze sponsoringiem w zamian za uslugi, teeeee, noooo.... towarzyskie.
Zrobi sie blekitne niebo w Photoshopie i bedzie jak Bounty:) |
"SPONSORAT"... cha, cha - ciekawe, co na to prof. Miodek (?)
OdpowiedzUsuńojeeeeej... to prof. Miodek czyta mojego bloga??? rany boskie, a ja tu samymi kolokwializmami sypie...:) :) :)
OdpowiedzUsuńFajnie sie czyta bloga Aniu. Trochę się dziwię, że znajdujesz czas na pisanie (ja bym nie znalazł :P ) Od mojego powrotu już 2 miesiące minęły, a już brakuje tego dreszczyka. Gdzie tu jeszcze cały rok czekać?
OdpowiedzUsuńBaw się lepiej niż w zeszłym roku :D
Pozdrawiam.
Ł.T.
alez ja sie dobrze bawilam w zeszlym roku;)
OdpowiedzUsuńAnka wracaj szybko to jeszcze na jutrzejszy mecz Kolejorza zdążysz! :)
OdpowiedzUsuńStachu!!! Mowilam ci juz cos kiedys o Kolejorzu!!!
OdpowiedzUsuń