niedziela, 11 października 2009

Biblijny tour

Od razu zaznaczam - to Łukasz jest dyrektorem ds. Jordanii, ja byłam ds. Syrii. Mam w związku z tym ograniczone prawa wyborcze co do trasy. Ruszamy na objazd, m.in. przez górę Nebo, z której Mojżesz zobaczył Ziemię Obiecaną (też możemy sobie popatrzeć), Betanie - miejsce chrztu Chrystusa, i mój no. 1 czyli Morze Martwe. Dla mnie szczególnie cenne, bo nie idzie się utopić, wyrzuca człowieka na powierzchnię jak korek. Na szczęście niewiele osób zwraca uwagę na moje dryfowanie w czarnej bieliźnie...

Zasolenie w MM maksymalne - jak woda wleci do oczu, to na ślepaka trzeba ruszać pod prysznic, tak pali. Tak się chyba czuł Jurand ze Spychowa jak go Krzyżacy rozpalonym żelazem potraktowali...
Miałam nie pisać o tym, ile co kosztuje, i słowa dotrzymam. Ale pożalić się muszę - dla turysty z plecakiem Jordania to prosta droga do bankructwa, więc chyba długo tu nie zabawimy. Skalpują z turystów ostro na wszystkich biletach wstępu, osobne ceny dla Arabów, osobne dla obcych. Chyba zawnioskuję w jordańskim Ministerstwie Turystyki, żeby jeszcze wprowadzić dodatkowe rozróżnienie na ceny dla backpackersów i dla niemieckich wycieczek zorganizowanych;).

Zdjęcie: Wreszcie umiem pływać!

8 komentarzy:

  1. Oj tak. Ceny powalają, zwłaszcza po Syrii. Ale są miejsca, o których nigdy nie zapomnicie.
    Aha, jak gdzieś po drodze zobaczysz rowerzystę z brodą, to możesz go pozdrowić ode mnie. Po polsku oczywiście ;-).
    Pzdr, Artur
    PS. Polecam Petrę w piątek, kiedy jest dużo turystów, ale miejscowych :-). Najluźniej jest wcześnie rano lub wieczorem, a i światło najciekawsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. hej Artur, pozdrowie na pewno ;) w Petrze siedzilismy caly bozy dzien, od rana do wieczora, i spotkalismy tez pare z trojka dzieciakow :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A chodzić po wodzie próbowałaś? Może też dałabyś radę ;D
    Pozdr,
    watson

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooo... okazuje się, że Koale jednak pływają :)
    Jutro wylatuję na "stacjonarną" Turcję (tzn. mam nadzieję, że wylecę, bo dziś jakieś przeziębienie zaczęło mnie chwytać).
    Pozdrawiam Piszącą Bloga, jej współpodróżników oraz wszystkich czytających (w szczególności członków GRUPY IN-1/2007).
    Trzymaj się Anna!

    OdpowiedzUsuń
  5. spoko Vito, moze sie miniemy gdzies po drodze, bo 22.10 bede w Stambule
    Watson, chodzic nie chodzilam, ale chlopaki tam gdzie bylo glebiej jogging uskuteczniali :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale ta bielizna była zakupiona w jednym z tych sklepików w Aleppo? :))
    Pozdrowionka
    Stahu

    OdpowiedzUsuń
  7. Zobaczyć Anię w czarnym kostiumie kąpielowym...Normalnie master card...:)

    OdpowiedzUsuń
  8. obawiam sie, ze nie stac mnie na taka bielizne :( splukana jestem juz jak goly swiety turecki zreszta :(
    ciesze sie Michu, ze Mastercard ;)

    OdpowiedzUsuń