Docieramy do Dejr ez Zur. Zachciało mi się zobaczyć Eufrat, no i skusiła myśl o braku turystów. Lubię być tam, gdzie nikogo nie ma. Okazało się niedawno, że miasto siedzi na ropie, albo tuż obok ropy, i zaczęło się bogacić. To widać. Idąc w stronę Eufratu, przechodzimy przez dzielnicę willową. Takie wypas chaty! Bogaty arabski styl, chciałabym mieć taki domek na Bliskim Wschodzie...
Eufrat robi niesłychane wrażenie, księżyc w pełni, świerszcze, zapach jaśminu, nic tylko się zakochać...w jakimś bogatym Arabie oczywiście.
Łukasz ma ze mnie polew, gdy w restauracji na brzegu - ściągam każdego kelnera w promieniu 200 metrów. Chciałabym zjeść dla odmiany coś innego niż kebab, a dogadać się ciężko. W końcu wszyscy wzdychamy z ulgą - mają jakieś danie, które mogę zjeść. ufff. sałatka. no cóż- ryzyk-fizyk, albo klątwa albo ja. Najwyżej będę się odkażać wieczorem żołądkową gorzką:)
Zdjęcie: Kolejka po chleb
ejj, to od razu po posilku trzeba 50tke przyjac :)
OdpowiedzUsuńluzik, w walce z klatwa na razie wygrywam;) odpukac...
OdpowiedzUsuń