Rano pobudka. Mamy jechać na granicę z Irakiem - jakieś malownicze ruiny nad moją ulubioną rzeką:). Minibus wyrzuca nas na środku niczego, a konkretnie pustyni. W oddali widać zarys twierdzy. Boooosko. Skaczemy po piaskowych skałkach i ruinach nad urwiskiem. Nagle słyszę dziwny dźwięk. Dialog:
- Ja: Co to?
- Łukasz: Strzały z KBK (coś tam dalej, nie zapamiętałam)
- Ja:to może jednak nie schodzimy tam na dół nad rzekę...
Jednak złazimy. Kobitki pracujące na polu, widząc nas, mają oczy jak spodki. Tylko oczy zresztą im widać. Łukasz się kąpie, ja ryzykuję jedynie zamoczeniem stóp. Woda w Eufracie ma wprawdzie przepiękny szmaragdowy kolor i pasożytów nie widać, ale na pewno tam są. Jest fantastycznie, ale trzeba wracać. W drodze powrotnej łapie nas coś, co nazywają tu 'dust storm'. Kurz wszędzie, we włosach, zębach i porach skóry. Brudna jestem, ale szczęśliwa.
Zdjęcie: Dust storm się zaczyna
Strzały z KBK? Jakiś nowy model BT czy coś? Pewnie akurat trafiłaś do nich na War Games'a :P
OdpowiedzUsuńA tak poważnie - uważaj na siebie ;)
Pozdro,
watson
Ana Banana..... Wraaaaaccccaaaajjjjjjjj!!!
OdpowiedzUsuńCzytam i jest mi słabo, dostaje drgawek, oblewa mnie zimny pot....
A miałaś chociaż nad tym strumyczkiem drinka z parasolką:P
Nawet nie muszę się podpisać bo i tak wiesz kto to pisze:)
Mogłaś jednak wziąć tą moją BT-4 ze sobą, pokazałabyś tym z KBK gdzie raki zimują:)
OdpowiedzUsuńAle następnym razem nie złaź gdzie strzelają, chyba, że War Games'ie:)
Watson, Stachu, to KBK to chyba naukowa nazwa na swojsko brzmiacego kalacha:) BT4 przy tym wysiada niestety...
OdpowiedzUsuńNatala, don't worry, jestem cala i zdrowa:D
lanja