czwartek, 1 października 2009

Poznań - Warszawa - Stambuł

Pakowałam się w ukryciu, ale chyba niewiele to dało. Pies wciąż zerka na mnie podejrzliwie.
Sporą część plecaka zajmuje apteczka – a w niej duża zawartość medykamentów pieszczotliwie określanych przez backpackersów mianem d…poblokerów :D :D :D. Nie chcę, żeby fizjologia w jakikolwiek sposób popsuła mi wyjazd. Albo klątwa albo ja!
W Poznaniu deszczowo i wietrznie, ale myśl o słocie i błocie znika powoli wobec perspektywy przyjemnego bliskowschodniego ciepełka. Też będę ciepło o was myśleć, drodzy czytelnicy, kiedy jutro o tej porze będę jechać sobie wesołym syryjskim autobusem….

3 komentarze:

  1. dobrze, to ja jutro poprosze o esemesa z wesołego syryjskiego autobusu:)co by siostra i borys poinformowani byli jak po podrózy u naszej globtroterki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah ile bym dał, żeby sobie pojechać takim wesołym syryjskim autobusem...Może w przyszłości, ale nie tak bliskiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie Anonimowy tylko niezalogowany Stachu pisze:)

    Złego licho nie bierze więc klątwa Ci nie straszna:))
    A tak na serio to zazdroszczę wyjazdu i mam nadzieję, że będziesz nas w miarę na bieżąco informować co u Ciebie słychać i gdzie aktualnie jesteś.

    OdpowiedzUsuń