wtorek, 20 października 2009

Weekend w Libanie - sobota


Tak naprawdę pierwszego dnia niewiele udaje się nam zobaczyć z Libanu. Może oprócz tego, że zupełnie się różni od pozostałych krajów Bliskiego Wschodu, jest bardzo górzysty i pełen sosen, bardziej europejski i nowoczesny.
W Bejrucie mamy ustawiony nocleg u Walida w ramach couchsurfingu. Tym, którzy nie wiedzą co to, polecam www.couchsurfing.com. :)Po wymianie dziesiątek smsów w końcu Walidowi udaje się nas znaleźć w środku miasta. Zabiera nas do swojej rezydencji (sic!) na bogatych przedmieściach Bejrutu. 4 łazienki i taras z huśtaną kanapą to mega full wypas po daszku w Damaszku, ach, jak przyjemnie….Byczymy się do wieczora, bo tutaj siesta popołudniowa to obowiązkowy punkt dnia, a jesteśmy troszkę uzależnieni od planów naszego gospodarza. Bejrutczycy obowiązkowo w każdy wieczór wychodzą, i tak do ok. godz. 23 jedzą, a potem drinkują. Ku swojemu szczeremu żalowi, nie udaje się jednak zatańczyć salsy w Bejrucie, niestety nic w mojej podróżnej szafie (czyt. plecaku) nie nadaje się na klub w Bejrucie :(. A tak mnie kusiło, żeby wcisnąć kieckę i sandałki... Libańskie dziewczęta to straszne elegantki. Seksownie ubrane, bez chustek, makijaż na 102, buty na wysokim obcasie, buzie jak modelki. Zapraszam, panowie, do Bejrutu, tu przypada 1,8 kobiety na faceta. Po prostu raj pełen hurys;)

Zdjęcie: Promenada w Bejrucie

2 komentarze:

  1. Kto oglądał "Karmel", ten wie jakie kobiety można spotkać w Libanie.:)
    To musi być nieco przygnębiające uczucie, odwiedzać kraj tak sumiennie odbudowany po jednej wojnie i tak zniszczony kolejną... I ten policyjno-wojskowy dryl...Żeby nawet na ławce nie móc sobie siedzieć tak długo jak się tylko podoba...:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Mıchu, no ja wlasnıe po Karmelu wbılam sobıe do glowy ten Lıban...ale tej lawkı to nıgdy ım nıe wybacze :D

    OdpowiedzUsuń