Wydaje się, że zrodził się pewnego rodzaju mit jeśli chodzi o to, czy w Gruzji jest lub nie jest niebezpiecznie. Skończyły się napady na turystów w dzikiej Swanetii odkąd prezydent Saakaszwili radykalnie rozprawił się z bandytami (ludzki pan, luuudzki...), to teraz jako jedno z głównych niebezpieczeństw na kaukaskim treku wymienia się na wpół zdziczałe psy pasterskie.
Ponoć jak napadnie cię taka horda to nic tylko rozpaczliwie wzywać 'ratunku!' u pasterzy. Kwestii tej poświęcono lwią część postów na kaukaskim forum. Nawet przez chwilę rozważam, czy nie zakupić kolejnego gadżetu w postaci ultradźwiękowego odstraszacza na psy (cena 100 PLN). Po czym - nagle - jak wybawienie od zbiorowej histerii odzywa się głos rozsądku na forum:
Dzikie Psy to mały problem w porównaniu ze zdziczałymi stadami krów i świń. Jeśli napotkacie je na drodze to uciekajcie gdzie pieprz rośnie (akurat może tam znajdziecie ten gaz). Przeważnie są nosicielami wirusa Alzheimera i pałeczki salmonelli. Ja zapobiegałem gównie niebezpieczeństwom tworząc w okolo siebie pewną barierę ochronną - nie myłem się przez dwa tygodnie. Dobrze również używać dzwonków ultrafioletowych oraz mieczy świetlnych koloru niebieskiego - szczególnie ważne. Ale pie....nikujecie, Anatol.
A w d...pie to mam. Co, ja se ze stadem wielkich owczarków kaukaskich nie poradzę!? Dzięki, Anatol :D
Ze zwierzętami to nie ma żartów:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=Nvs5pqf-DMA
hehheheheeeeeeeeeeeeeee:) szkoda, że na blogu nie można lajkować :)
OdpowiedzUsuńJak to nie można?
OdpowiedzUsuńgandalfb Lubi to
Lubię to:))
OdpowiedzUsuń