Po trekkingowej marszrucie wracamy z Mestii do Tbilisi. Marcin ma wrazenie, ze coraz to kolejna marszrutka jezdzi coraz szybciej i szybciej i jeszcze szybciej...Aaaaaarrrrgh. Ruch na drogach ogolnie nie jest tutaj duzy, to fakt, i nie jezdza tak jak w Indiach gdziekolwiek i pod prad, ale rrrrrany boskie, jak wariaci z tym wyprzedzaniem, $%%&%**^(^((... Co rusz widze przed nami samochod na zderzeniu czolowym. O przepasciach w gorach nie wspomne....
Nic to, dzis odpoczynek w Tbilisi, a na wieczor mamy zaproszenie na impreze latynoska w modnym klubie przy lazniach siarkowych:). Na cale szczescie tym razem MAM w plecaku odpowedni zestaw imprezowy:) To skoro juz go po tej czescie Kaukazu dzwigam, to nie ma bata, musi sie zamortyzowac i juz. Ciekawam tylko, czy ta Latin Party to salsa, czy bardziej taka a la Shakira....
Adios, amigos!
to miłej i udanej zabawy! :) jestem ciekawa Waszych wrażeń poimprezowych, więc czekam na relację! / Yśka :)
OdpowiedzUsuń